Nie każdy lubi piłkarskie zmagania, zwłaszcza jeśli ich poziom bardziej przyprawia o ból głowny niż o radosne emocje. To oczywiste. Tym niemniej, futbol, jako zespołowe zmaganie może dostarczać i dostarcza wielu wniosków, refleksji, przemyśleń na temat współpracy, zespołowej kooperacji, wkładu jednostki w końcowy rezultat oraz roli lidera, jego wpływu na team i wynik.
➖ Wczoraj z Albanią graliśmy fatalnie, co prawda wygraliśmy 4:1, jednak sam wynik absolutnie nie oddaje tego, co działo się na boisku. Mieliśmy więcej szczęścia niż rozumu, nasi przeciwnicy pecha, sędzia tym razem nas kochał zdecydowanie bardziej i nie podyktował przeciwko nam ewidentnego karnego, wreszcie mieliśmy lidera, Lewandowskiego, który cały trud wziął na plecy i w zasadzie, to On kilkoma akcjami zbudował nam wynik i dowiózł do szczęśliwego finału.
➖ W 11. osobowym teamie, zdawałoby się niezłych fachowców, w zasadzie tylko lider (za)dbał o realizację planu (3 punkty) i niby wszystko ok, bo od tego jest kapitan, ale… No właśnie!
➖ Czy to jest rola lidera, aby dowozić wynik do mety? Czy lider jest po to, aby zwłaszcza w sytuacjach trudnych, pełnych wyzwań i eskalacji, wyręczać innych, brać wszystko na siebie i nadrabiać, nadganiać to, co spartolili słabi?
➖ Oczywiście, nasze wielkie szczęście, że mamy piłkarza tego formatu, który sam wygrywa mecz, jest euforia, są kwiaty i szampan, ale teraz wyobraźcie sobie, co będzie gdy, z takiego, czy innego powodu, Lewandowskiego zabraknie?
Jaką wartość ma, np. team handlowy lub zespół projektowy, którego lider sam wszystko ogarnia, realizuje, wykręca i tworzy? Czy bycie dobrym liderem to – przede wszystkim – wygrywanie za innych?
#