Pierwsza część eseju o Bolesławie Krzywoustym, jako metaforze wielu polskich menedżerów (TUTAJ ją znajdziesz) cieszyła się Waszym wielkim zainteresowaniem (blisko 28k odsłon tekstu: na #Linkedin, na #FB oraz na stronie) Za każde odwiedziny i lekturę tego, co napisałem – dziękuję! Co ważne, pod wpisem rozgorzała ciekawa dyskusja, pojawiło się mnóstwo wartościowych opinii, wniosków, refleksji. Dziękuję więc podwójnie. 

Mam nadzieję, że część druga – również wywoła liczne reakcje.  

Punktem wyjścia do tego artykułu były badania, jakiś czas temu opublikowane na łamach #PsychologyToday. Wnioski z nich dowodzą, a były one prowadzonych w latach 2018/2019, w USA, Kanadzie, Australii i Japonii, że ok. 32% menedżerów średniego i wyższego szczebla ma u swoich podopiecznych, współpracowników opinię… notorycznego kłamcy. 

Ktoś stwierdzi, nic zaskakującego, wszak ludzie, a więc i menedżerowie, kłamią. Taka natura człowieka. Fakt. Kłamstwo analizowane statystycznie przynosi ciekawe obserwacje i wnioski. Oto bowiem, z innych już badań wynika, że:

  • kobiety statystycznie kłamię 9 razy na dobę. Mężczyźni, niestety albo stety, ale aż 11. 
  • panie kłamią (znów statystycznie) częściej po zachodzie słońca, panowie – przeważnie do południa.
  • u kobiet, z wiekiem, liczba kłamstw raczej się zwiększa, u panów, szczyt okłamywania to przedział 25-40 lat. Potem stają się już bardziej prawdomówni.

Oczywiście, jak zawsze, do wszelkie statystyki należy podchodzić ostrożnie, z dystansem, wszak ja i mój kot, statystycznie mamy po 3 nogi 🙂 Tym niemniej – jakieś zjawisko(a) – statystyka kłamstwa – jednak pokazuje. Warto o tym, na spokojnie, bez emocjonalnego zacietrzewienia pomyśleć, a może i zrobić coś więcej – wyciągnąć wnioski?

Reasumując – kłamstwo było, jest i zapewne jeszcze długo będzie obecne w ludzkich słowach, postawach, zachowaniach. Nie ma co się z tego powodu oburzać, lepiej pochylić się, nie tyle nad faktem, iż ktoś (nas) kłamie, ile szukać odpowiedzi, dlaczego to robi? W ten sposób możemy dotrzeć do prawdziwego powodu, intencji i źródła “zakłamanych” postaw i zachowań. Tak, bez wątpienia – poprzez mądre i właściwe stawianie > “dlaczego?” możemy dotrzeć do prawdy.

Tak btw: ciekawie na ten temat pisał Simon Sinek w swojej książce: Dlaczego. #Polecam ✌️

Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia

Odwołując się do dosyć powszechnej opinii i społecznych norm, standardów, można stwierdzić, że ktoś, kto kłamie nie zasługuje na nasz szacunek, nie jest wart naszej uwagi, naszego zaufania. Ktoś taki z założenia nie może być dobrym liderem, prawda?

Czy aby napewno?

❌ W polskiej historii jest, tak naprawdę, niewiele postaci, które można nazwać pomnikowymi, powszechnie rozpoznawalnymi, szanowanymi, którym można przypisać miano bohaterów narodowej i historycznej tradycji. Tadeusz Kościuszko, Józef Piłsudski, książe Józef Poniatowski, zachowany w hymnie generał Dąbrowski. Z czasów wcześniejszych, Zawisza Czarny, Sobieski, Czarnecki, Mieszko I, Bolesław Chrobry, Kazimierz Wielki, Władysław Łokietek. 

Do tego zacnego grona przynależy też Bolesław Krzywousty, co prawda tylko książe ale niczym król, bohatersko wpisany w polski, narodowy epos. 

Bez dwóch zdań, co potwierdzają np. średniowieczne nie do końca przychylne Polsce i Polakom, niemieckie kroniki, ale i nasze, z Kroniką Galla Anonima na czele – Bolesław był władcą bohaterskim, roztropnym, walecznym, mądrym i skutecznym. Asertywność miał w małym palcu, a rozsądna odwaga stanowiła bazę dla jego działań. Był 100% liderem!

Potrafił sprawnie, skutecznie, efektywnie zarządzać, to bez dwóch zdań, a przy tym był charakterny, nie rezygnował ze swojej charyzmy i wizjonerstwa. 

Nie bał się śmiałych zachowań, wizji i odważnych działań, głównie dlatego, że był #CEO świadomym, dobrze oceniającym potencjał swój, jak i przeciwnika. Dowodzą tego jego słowa, które zachowały się do naszych czasów. Na groźby niemieckiego cesarza i jego domaganie się ogromnej kasy, nasz książe odpowiedział: „baczkomu groziszjeśli chcesz wojowaćznajdziesz wojnę”.

I wojna wybuchła. A w jej efekcie cesarz niemiecki musiał się, niepyszny, wycofać, liżąc rany i pozostawiając setki swoich znakomitych rycerzy poległych na podwrocławskim Psim Polu, nasz Bolesław triumfował. A My wraz z nim 🙂

Szanowali księcia w ówczesnym świecie wszyscy. Węgrzy i książęta ruscy, i Czesi ale też i tatarzy (mongołowie), ba – nawet niemieccy margrabiowie. Jego sława docierała do Anglii, Francji, wspominają o nim – kroniki islamskiej wówczas Kordoby, i faktycznie sława Bolesława musiała być uzasadniona, skoro na służbę w jego drużynie zaciągali się także waleczni Wikingowie. Mężni Norwegowie stanowili jego wierną i oddaną straż przyboczną, używając dzisiejszych określeń, tworzyli bolesławowe Biuro Ochrony Rządu 🙂

Nie ustrzegł się Krzywousty jednak i błędów. Ot, chociażby jego polityczny testament z 1138 roku, w wyniku którego – poprzez podział państwa między synów, Polska rozpadła się na długie wieki na wiele księstw i państewek. Znamy ten czas jako Rozbicie Dzielnicowe.

Brak alternatywnego tekstu dla tego zdjęcia

Tym niemniej, do historii Polski przeszedł książe Bolesław jako postać wielka, zacna, jako prawdziwy wódz, lider, doskonały przywódca i menedżer. Bohater! Tutaj chyba nie ma sporu i nawet osoba niespecjalnie biegła w historii Polski wie, kim był Krzywousty, i że był On wielkim władcą. 

Teraz będzie mocno i grubo 🙂

Jak to zatem możliwe, że ten notoryczny kłamca i zdrajca – zyskał aż tak dobry #brand i zacną markę? Przecież już współcześni mu ludzie nazywali go kłamcą właśnie. Nie przeszedł do historii jako Bolesław Wielki, Wspaniały, Odważny, Sprawiedliwy czy Waleczny bądź Mądry. Stał się bez wątpienia wielką historyczną postacią ale z fatalnym przydomkiem. Kłamca!

Bo trzeba wiedzieć, że określenie krzywousty wcale nie odnosiło się do rzekomo zdeformowanych ust, skrzywionych warg, czy złamanej szczęki (jak chcą legendy) ale do kłamania, oszukiwania i – delikatnie rzecz ujmując – mijania się z prawdą. 

Co prawda, dawniej (do II połowy XiX w.) panował pogląd, iż określenie to nawiązywało do wyglądu księcia. Zdaniem jednych Piast miał widoczny tik nerwowy, który sprawiał, iż niekontrolowanie drgały mu wargi. Inni twierdzili, że był obciążony wrodzoną wadą lub nawet genetycznym defektem, który wykrzywiał jego twarz.

Wreszcie domyślano się też, iż podczas jednego z licznych polowań lub jednej z bitew, w których zawsze walczył w pierwszej linii, Bolesław odniósł ciężką ranę twarzy. Nawet gdy ta się zabliźniła, pozostała mu po niej pamiątka w postaci „krzywych ust”.

Wszystkie te propozycje dzisiaj brzmią już mocno nieprzekonująco. Przed blisko ćwierćwieczem badaczka, prof. Elżbieta Kowalczyk wykazała, że wedle wszelkiego prawdopodobieństwa przydomek wcale nie odnosił się do „skazy fizycznej” księcia, lecz do jego najcięższego grzechu. Poważnej skazy ale mentalnej, duchowej.

Bolesław stał się Krzywoustym, bo notorycznie dopuszczał się bluźnierczego aktu krzywoprzysięstwa. Kłamał, oszukiwał, zrywał umowy i porozumienia, nie dotrzymywał danego słowa.

Jako młody człowiek zdradził (kilkukrotnie) ojca, ówczesnego władcę Polski, Władysława Hermana, i nie dochował danego mu słowa. Okłamywał wojewodów, arcybiskupów i opatów.

Co gorsza, swojego brata podstępnie zwabił do kraju, obiecując mu bezpieczeństwo, po czym, wypalił mu oczy, wyrwał język i obciął dłonie. Podobnie postąpił z palatynem Skarbimirem. Miał, o zgrozo – nasz książe jakąś przedziwna słabość do tego typu kary.

Oceniając zachowanie Krzywoustego wobec brata można zapytań – czy książę był aż tak cynicznym graczem, że dla władzy gotów był zrobić wszystko? Wiele wskazuje, że tak! 

Bolesław zgodził się na wszak na powrót brata do kraju i oddanie mu we władanie kilku grodów, choć ostatecznie tego – mimo zobowiązania – nie wykonał. W zamian za to kazał Zbigniewa uwięzić i dokonał na nim potwornego okaleczenia. Tak btw – cóż to byłby za materiał, scenariusz na netflixowy serial. Gra o Tron to przy historii Bolesława – naprawdę małe miki 🙂

Stąd właśnie, z powodu potraktowania brata, Bolesław już przez współczesnych mu ludzi zaczął być nazywany „Krzywousty” – od złożenia kłamliwej przysięgi, od kłamstwa i złamania danego słowa.

I tak oto powstał pewien paradoks. Władca, lider, przywódca, który kłamał, który za nic miał dane słowo, którego już za jego życia nazywano Curvus (z łac: fałszywy, zakłamany) i uważano za krzywoprzysięzce, ba, którego obłożono nawet za to, co zrobił bratu – klątwą ekskomuniki, taki właśnie władca osiągnął sukces. Stworzył potężne państwo, umocnił jego granice, zbudował potencjał militarny, gospodarczy, kulturowy i społeczny, a do historii przeszedł jako bohater i pomnikowa postać.

Jak to możliwe? Wyobrażacie sobie top menedżera, który choćby w minimalnie podobny sposób postępuje, a który pomimo tego odnosi sukces, jest ceniony, uznawany i uważany za autorytet, liderski wzór do naśladowania?

Puenta

🔴 A może (jednak) jest tak, że każdy prawdziwy lider musi miec swoją ciemną, mroczną stronę, swoje “sprawki” i grzechy, bo bez nich, bez (s)koncentrowania się przede wszystkim na sobie, nie osiagnąłby swojej wielkości, nie odniósłby sukcesy, nie zrealizowałby swojej wizji? Pytanie ważne, tym bardziej, że – przy zachowaniu wszelkich proporcji i kontekstów – historia zdecydowanie nam bliższa, zna co najmniej jednego takiego wielkiego lidera. Steve Jobs, do łatwych i przyjemnych z całą pewnością nie należał. Jego postawy, zachowania jako żywo przypominają, to co przed wiekami wyprawiał już polski książe Bolesław. 

Warto w tym miejscu przypommnieć jedną z istotnych opinii, jaką na temat Jobsa miał jego najbliższy przyjaciel i współpracownik, czyli Steve Wozniak. Otóż podczas szczerej rozmowy Wozniak mocno skrytykował Jobsa za to, że ten niesłusznie kreuje się na geniusza i wybitnego innowatora, którym w rzeczywistości nie jest. Swoją krytyczną opinię wyraził w następujących słowach: „Uważasz się za wielkiego geniusza, a nie znasz się w ogóle na programowaniu i na technice. Ukradłeś interfejs firmie Xerox”. 

To do bólu szczere i bardzo odważne wyznanie Wozniaka jest dowodem na to, że Jobs rzeczywiście kreował się na geniusza technologicznego, którym w istocie nie był. Można przypuszczać, że maska geniusza była mu niezbędna, bo być może liczył na to, że dzięki niej stanie się szybko kimś bardzo sławnym. 

Megalomania i egocentryzm Jobsa były niestety przyczyną wielu dramatycznych konfliktów w firmie Apple. Gdy w 1983 roku magazyn „Time” ogłosił, że człowiekiem roku zostaje komputer, Steve Jobs był wściekły, bo na okładce zamiast jego zdjęcia, obok komputera siedziała anonimowa postać. W związku z tym Jobs nie pozwolił, aby podczas eventu inaugurującego wprowadzenie na rynek pierwszego komputera wyprodukowanego w firmie Apple jego uczestnicy otrzymali w prezencie darmowy egzemplarz magazynu „Time”. Dramatem osobistym i zawodowym Jobsa był fakt, że nie potrafił on współpracować i komunikować się z innymi ludźmi. Kłamał, oszukiwał, napuszczał podle ludzi na siebie. W jednej z rozmów przeprowadzonych ze Steve’em Wozniakiem, Jobs wyznał wprost: „Ja nie potrafię pracować dla innych ludzi”. 

Czyżby więc Steve był także Curvus? A może nie tylko On, może jest tak, że każdy lider, top menedżer – aby odnieść sukces i przejść do historii, musi w pewnym/jakimś stopniu zostać Krzywoustym?

Pytanie pozostawiam otwartym. Zapraszam do przemyśleń, refleksji i dyskusji 🙂

#