Każdy z nas doświadcza rzeczy nieprzyjemnych i przynoszących cierpienie, takich jak zerwanie z ukochaną osobą, śmierć kogoś bliskiego, zwolnienie z pracy – albo, gdy los nam nie sprzyja, wszystkich tych nieszczęść naraz. Zdrowy rozsądek i różne szkoły psychoterapii podpowiadają, że najlepiej jest podzielić się bólem z innymi.
Zwolennicy teorii „problem, którym się podzielisz, zmniejsza się o połowę” uważają, że opowiadanie o swoich uczuciach przynosi ulgę, pozwala nam pozbyć się negatywnych emocji i iść dalej. To ładny pomysł i intuicyjnie łatwy do zaakceptowania. Badania dowodzą, że 90 procent ludzi wierzy, iż rozmowa o traumatycznym przeżyciu pomaga uśmierzyć ból. Czy to na pewno prawda?
Aby to sprawdzić, Emmanuelle Zech i Bernard Rimé z belgijskiego Uniwersytetu w Louvain przeprowadzili ważne i ciekawe badanie.
Jego uczestnicy mieli wybrać jakieś nieprzyjemne doświadczenie ze swojej przeszłości, przy czym poproszono ich, żeby było to „najbardziej przygnębiające przeżycie, jakiego doznali, do którego nadal wracają myślami i o którym chcieliby porozmawiać”. Śmierć, rozwód, choroba, przemoc – chodziło o poważne sprawy. Następnie jedna grupa badanych została zaproszona do długiej rozmowy na ten temat z przyjaźnie nastawionym badaczem, podczas gdy druga grupa odbyła rozmowy dotyczące rzeczy zwyczajnych – typowego dnia. Po tygodniu, a potem znowu po dwóch miesiącach uczestnicy eksperymentu powrócili do pracowni, by wypełnić ankiety oceniające ich emocjonalne samopoczucie.
Ci, którzy rozmawiali o bolesnym wydarzeniu, uważali, że ta rozmowa im pomogła. Tymczasem ich odpowiedzi w różnych kwestionariuszach dowodziły, że było inaczej: okazało się, że nie miała ona żadnego znaczenia. Badani sądzili, że opowiadanie o negatywnych uczuciach dobrze im robi, ale biorąc pod uwagę to, jak dawali sobie radę, mogliby równie dobrze rozmawiać o sprawach dnia codziennego.
Tymczasem w kilku poważnych projektach badawczych ludzie, którzy doświadczyli bolesnego przeżycia, prowadzili dziennik, w którym przez kilka minut dziennie opisywali swoje myśli i emocje dotyczące tego właśnie wydarzenia.
Na przykład w jednym z eksperymentów uczestnicy, którzy właśnie zostali zwolnieni z pracy, pisali, co myślą i czują w związku z utratą pracy i jak zwolnienie wpłynęło na ich życie zawodowe i prywatne. Chociaż te ćwiczenia w pisaniu były krótkie i proste, wyniki badań ujawniły, że u prowadzących dziennik nastąpiła wyraźna poprawa samopoczucia fizycznego i psychicznego: ich problemy zdrowotne się zmniejszyły, mieli wyższą samoocenę i czuli się szczęśliwsi.
Dało to psychologom do myślenia. Dlaczego mówienie o bolesnych doświadczeniach nie przynosi większych efektów, ale pisanie o nich daje tak duże korzyści?
Z psychologicznego punktu widzenia pisanie i mówienie to czynności całkowicie odmienne. Wypowiedź ustna może być bezładna, pozbawiona struktury, nawet chaotyczna. Za to pisanie wymaga stworzenia porządku opowiadania, który pomaga ludziom zrozumieć, co ich spotkało, i znaleźć rozwiązanie problemu.
Podsumowując: mówienie może potęgować poczucie zagubienia, podczas gdy pisanie wymusza przyjęcie bardziej systematycznego i konkretnego sposobu myślenia.
Takie postępowanie może więc pomóc tym, którzy przeżyli w życiu naprawdę ciężkie chwile, ale czy może również pomóc w zwyczajnym osiągnięciu szczęścia? Wyniki badań dowodzą, że jak najbardziej tak.
#
dr Marek Wojciechowski | psycholog biznesu